Zamilski: Glik pasuje do Premier League

zamilski-glik-pasuje-do-premier-league-sportowyring-com

Torino-Zenit St. Petersburg

W obecnej edycji Ligi Europy ekipie Torino udało się dotrzeć do 1/8 finału, gdzie lepszy okazał się Zenit Sankt Petersburg. Tym razem „Kasztanowatym” raczej ciężko będzie powtórzyć ten wynik, bo strata do miejsca premiowanego awansem do europejskich pucharów wynosi już osiem punktów. Cały czas jednak zespół ze Stadio Olimpico może skończyć sezon przed gigantami z Mediolanu, co i tak będzie sporym sukcesem ekipy prowadzonej przez Giampiero Venturę.  Kamila i jego klubowych kolegów. Jak podkreśla trener Andrzej Zamilski, ogromna w tym zasługa Kamila Glika, który świetnie spisuje się zarówno pod własną bramką, jak i w polu karnym rywali. – Gdyby nie mieli Kamila w defensywie i Fabio Quagliarelli w ataku z pewnością nie byliby tak wysoko. A mówiąc o Kamilu, trzeba pamiętać, że jest on też drugim najlepszym strzelcem zespołu, co w przypadku obrońcy jest czymś bardzo mało spotykanym – zaznacza niespełna 70-letni szkoleniowiec. – Myślę, że w Torino mierzą siły na zamiary i wiedzą, że na więcej ich w tej chwili po prostu nie stać. I powinni być zadowoleni z tego, co mają. Torino nie jest klubem pokroju Manchesteru, Barcelony czy Realu, ale mimo wszystko, jest to marka szanowana w Europie i dlatego tym bardziej trzeba doceniać to, co Kamil tam pokazuje.

– Bez bicia przyznaję się, że w życiu nie spodziewałem się, iż z grona moich podopiecznych z reprezentacji młodzieżowej z rocznika 1988 największą karierę zrobi właśnie Kamil Glik. Ten chłopak w ostatnim czasie poczynił kolosalne postępy. Za czasów „młodzieżówki” był to zawodnik, który owszem, prezentował określony poziom, wystarczający na reprezentację juniorską, natomiast trudno było wtedy oczekiwać, że aż tak się wybije. Z podobnego założenia wyszli też najwyraźniej w Realu Madryt, gdzie Kamil terminował przez półtora roku. A w stolicy Hiszpanii pracują przecież trenerscy fachowcy, jakich mało. W przeciwnym razie tak łatwo by z Glika nie zrezygnowano w ekipie „Królewskich” – analizuje Zamilski. – W chwili rozwiązywania reprezentacji rocznika 1988 bodaj najlepiej rokował Maciek Korzym, który wylądował w Podbeskidziu i jakaś wielka międzynarodowa kariera już raczej mu chyba nie grozi. W przypadku Glika po raz kolejny natomiast okazało się, że nigdy nie jesteśmy w stanie do końca ocenić, jak rozwinie się dany zawodnik. Tak samo było w przypadku Roberta Lewandowskiego, który za czasów reprezentacji juniorskiej prezentował się gorzej choćby od Marcina Krzywickiego, który obecnie występuje raptem w pierwszoligowej Wiśle Płock.

Zamilski nie kryje dumy, że jego były podopieczny z reprezentacji młodzieżowej pełni też funkcję kapitana. –Opaska w Torino tylko dodatkowo potwierdza niesamowity piłkarski rozwój Kamila. W przypadku polskich zawodników bycie kapitanem w zachodnim klubie ciągle pozostaje ewenementem – dodaje Zamilski. – Czy spodziewam się, że Kamil latem do silniejszego klubu? Trudno powiedzieć. Po pierwsze, nie wiem, jak mocno zdążył się on już zakorzenić w Turynie. Po drugie, nie znam planów władz klubu wobec Kamila i ich finansowych oczekiwań. Ale nie zapominajmy, że w lutym Kamil skończył raptem 27 lat i ma przed sobą jeszcze co najmniej kilka sezonów grania na najwyższym poziomie. Zatem równie dobrze dopiero za rok może on z powodzeniem trafić do jeszcze wyżej notowanego klubu. Czyli takiego, dla którego występy w europejskich pucharach są regułą, a nie wyjątkiem.

– Z tego, co czytam, zainteresowanie osobą Kamila jest dość spore i systematycznie pojawiają się w prasie nazwy zainteresowanych nim klubów. Podobno w grę wchodzą między innymi Tottenham Hotspur, Everton, West Ham czy Newcastle. Myślę, że ze względu na sposób gry Kamila kierunek angielski byłby dla niego najbardziej odpowiedni, gdyby przyszło mu zmieniać ligę. W Premier League nikt nie stroni od bezpośredniej walki i taki styl pasowałby Glikowi. Tam nie ma zmiłuj się i nikt nie odstawia nogi. W Anglii trzeba też dobrze grać głową, a Kamil również to doskonale potrafi. W drugiej kolejności widziałbym byłego podopiecznego w niemieckiej Bundeslidze. Chyba mniej natomiast odpowiadałaby mu liga hiszpańska oraz francuska – uważa jeden z najbardziej cenionych polskich trenerów młodzieży. – Oczywiście zawsze można się nieco przyczepić, że Kamilowi brakuje trochę lewej nogi, bo jest przecież zawodnikiem prawonożnym. Albo że mógłby jeszcze poprawić celność długich podań, które inicjują szybki kontratak. Ale lista walorów Glika jest na tyle długa, że byłoby to klasyczne szukanie dziury w całym. Charakteru mu bowiem nie brakuje, podstawowych umiejętności technicznych też, podobnie jak i warunków fizycznych oraz determinacji i chęci do pracy. Trudno nie czuć satysfakcji, że prowadziło się takiego zawodnika.