Szczęsny: Górnik powinien spaść, ale chciałbym, żeby się utrzymał

szczesny-gornik-powinien-spasc-ale-chcialbym-zeby-sie-utrzymal-sportowyring-com

Odkąd Górnik Zabrze wygrał z Podbeskidziem, w końcówce tabeli zaczęło się robić naprawdę ciepło. Śląsk od momentu przyjścia Mariusza Rumaka nie wygląda na spadkowicza, ale Termalica, Podbeskidzie i Górnik Zabrze oraz Górnik Łęczna muszą mocno walczyć. Jeszcze przed chwilą Łęczna pikowała strasznie, Zabrze też od dawna wyglądało źle, w sumie – choć ostatnie wygrały – uważam, że obu górniczym klubom trudno będzie się utrzymać.

W Zabrzu był moment grania z większym impetem, nastąpiło to po przyjściu trenera Żurka, ale trwało bardzo krótko. Wcześniej wyglądało to dobrze jeszcze tylko w grudniu, kiedy Górnik m.in. pokonał 5:2 Piasta.

Spadek zabrzan dla mnie byłby bardzo przykry. Przyszedłem na świat i zacząłem się interesować piłką w czasach, kiedy mecze Górnika z Legią to były święte boje. Górnik zdobywał wówczas znacznie więcej tytułów niż Legia. Szołtysik, Lubański, Kostka – tacy ludzie mi imponowali, widywałem ich, chadzając na Legię i wiedziałem, że to piłkarze z charyzmą, ludzie z honorem, z kulturą. Pamiętam np. Kurzeję, doktora, człowieka, który skończył medycynę, czyli studia bardzo trudne dla sportowca. Facet świetnie grał w piłkę, może nie był najwybitniejszym zawodnikiem tamtych czasów, ale był bardzo dobry, a do tego miał kulturę, kindersztubę. Jestem z Warszawy, ale jako dzieciak kibicowałem Górnikowi właśnie dzięki takim postaciom, dzięki meczom z Romą i za to wszystko, co mi pozytywnego o drużynie z Zabrza opowiadali rodzice. To była legenda, byłoby żal, gdyby teraz spadła. Zwłaszcza, że po latach trudu, mozołu, tkwienia w badziewiu, zbudowali w Zabrzu stadion, i co – będą mieli najpiękniejszy obiekt w pierwszej lidze?

Chyba tak, bo jakoś nie umiem uwierzyć, że oni się utrzymają. Zresztą, byłoby psikusem losu, gdyby się uratowali, bo jak można się utrzymać, skoro cały rok gra się najsłabiej? Oni, pomijając przebłyski, przez rok byli najgorsi. Gdyby teraz dzięki zwycięstwom z Podbeskidziem, Śląskiem i kimś jeszcze się utrzymali, uznałbym, że to dowód na to, że podział punktów robi krzywdę, że wzmacnia słabych, a osłabia mocnych. Przecież gdyby się nie dzieliło punktów, to już by Górnika nie było.

Pamiętam, jak kilka miesięcy temu Leszek Ojrzyński mówił mi, że nigdy nie pracował z tak dobrymi piłkarzami, jak ci z Górnika. Zdziwiłem się, że mówi tak o ludziach, którzy w żaden sposób nie pokazują tego w bieżącym sezonie. Rozumiem, że kiedy był w Koronie, to nie miał graczy z takim potencjałem jak Madej, Kwiek czy Gergel. Ale zdziwiłem się, że to do mnie powiedział, bo zabrzmiało tak, jakby właśnie wieszał sobie pętlę na szyi i wykopywał stołek. No bo jeśli masz tak dobrych graczy, to dlaczego jest tak słabo?

Nie mam cienia wątpliwości, że tam musiało bardzo nie trybić między nim a zawodnikami. Mogę się domyślać, że nie dostał odpowiednio mocnego wsparcia od ludzi w klubie, którzy widząc, że zgrzyta między nim a drużyną nie umieli czy nie chcieli stanąć za nim murem. Sądzę, że Lechu jest mało elastyczny. Jak kiedyś uwierzył, że trzeba rządzić metodą bardzo twardej ręki, to uznał, że zawsze, wszędzie i z każdym. A tu może trzeba było wykazać trochę elastyczności w podejściu do ludzi. Ale szczegółów nie znam, nie miałem okazji z nim o tym pogadać, nie wiem czy już ochłonął, przeanalizował, co było źle.

Inna rzecz, że nawet jeśli nie trafiał do większości, to piłkarze nie wykazywali należytej ambicji i jeśli dzisiaj nie powiedzie im się pogoń za 14. miejscem, to mogą sobie pogratulować. Możesz nie kochać trenera, ale ambicję musisz wykazywać. Tu można strawestować JFK, mówiąc, że piłkarze dawno temu powinni umieć pomyśleć: „nie pytajmy, co klub może zrobić dla nas, tylko zastanówmy się, co my możemy zrobić dla klubu, dla drużyny, czyli tak naprawdę każdy z nas dla siebie samego”.

Mało znam trenera Żurka, nigdy z nim nie pracowałem, ale ma opinię bardzo spokojnego. Może uznano w klubie, że po tarciach z Ojrzyńskim drużynie dobrze będzie dać objaw zaufania w postaci łagodnego szefa? Tylko tak umiem sobie wytłumaczyć jego zatrudnienie. Ale może jestem daleki od prawdy, może nie mieli kasy na Moskala czy Dźwigałę, z którymi rozmawiali? Choć jeśli mieliby się nie dogadać z Moskalem, bo chciał np. 10 tysięcy więcej niż Żurek, a było ich stać na zbudowanie najpiękniejszego stadionu na pierwszą ligę, to się dziwię.

Moim zdaniem z Moskalem łatwiej byłoby powalczyć o utrzymanie, choć gwarancji nie byłoby i z Guardiolą. Jako facet, który ma nadzieję, że Kazio wróci do ligowej piłki, że któryś z silnych klubów mu zaufa i pozwoli popracować, tłumaczę sobie, że dobrze, że Moskal na tę karuzelę nie wszedł, bo tu krzesełko słabo przymocowane, mógłby się potłuc, a po co mu to? Już Wisła Kraków kilka razy go poharatała.

Maciej Szczęsny