Kadra z piwnicy wyszła na balkon, „Lewy” pod ochroną UEFA

kadra-z-piwnicy-wyszla-na-balkon-%e2%80%9elewy%e2%80%9d-pod-ochrona-uefa-sportowyring-com

Wreszcie z optymizmem i nadziejami możemy czekać na wielki turniej. Ten optymizm nie bierze się z faktu, że impreza odbędzie się u nas, że na naszych fajnych stadionach nasi utalentowani zawodnicy będą mieli większe szanse na dobry wynik. Talenty były już na Euro 2012, ale swoje błędy musiały popełnić, a wyciągając wnioski z porażek musiały zdać sobie sprawę z tego, że za mało się znają. Wtedy zawodnicy za mało o sobie wiedzieli, byli zbyt mocno skupieni na swoich sprawach, swoich karierach.
Morale zespołu zaczęło być budowane przez wspólnotę. Z czysto psychologicznego punktu widzenia nasi zawodnicy przeszli najwłaściwszą drogę do tego, żeby dzisiaj mieć to morale na właściwym poziomie. Najpierw dostali bęcki, których się w życiu nie spodziewali, bo przecież w ich karierach wszystko układało się najlepiej jak mogło, aż nadspodziewanie fajnie i na pewno myśleli, że Euro 2012 będzie sukcesem. Po tamtej porażce znaleźli się na kolanach i mozolnie się z nich gramolili. Aż w końcu gdy stanęli na własnych nogach, to popodchodzili do siebie, trochę się poobwąchiwali, w końcu jak się poznali, to coś wygrali. Ruszając z parteru spadli do piwnicy, a z niej szli w górę, aż wyszli na wysoki balkon. Widoki z niego są fajne.
Po pierwsze, zawodnicy już są na tyle niemłodzi, że soda im nie odwali. Już za dużo przeszli. Lewandowskiemu dawno by mogło odbić, Szczęsnemu też, Krychowiakowi, który strzelił gola w finale Ligi Europy na własnym Stadionie Narodowym, również. Zwłaszcza, że Sevilla wtedy poświętowała. Mógł więc Krychowiak zwariować, bo kasa była, zezwolenie na świętowanie było, a kiedy wszystko można, to można się nie odnaleźć. On się jednak odnalazł.
Myślę, że nasi piłkarze czują się tak zaprawieni w bojach i tak fajnie zgrała się ekipa na boisku i poza boiskiem, że będzie dobrze. Dzięki Krychowiakowi rywal już nie przechodzi z własnego pola karnego w nasze w trzy sekundy. W obronie też nie jesteśmy już tak gamoniowaci, jak niedawno. A z przodu mamy ludzi, na których można liczyć, że zawsze coś wykreują. Tam jest Milik i jest Lewandowski.
O pozycji „Lewego” najlepiej świadczy fakt, że jest chroniony przez UEFA. Słuchając, jak wszyscy się boją, że w Glasgow albo w Warszawie z Irlandią ktoś wejdzie w Roberta „saniami” jak rok temu Gordon Greer wiedziałem, że nic takiego się nie stanie. Poza oficjalnymi drogami przewidzianymi w systemach funkcjonujących w UEFA są kanały nieoficjalne. Nasi ludzie nie zasypiają gruszek w popiele i na pewno zwracają uwagę na to, że trzeba chronić najlepszego w tym momencie napadziora świata. Na bank wszyscy w Europie, nawet sprzątaczka w UEFA, się nim zachwycają. Więc UEFA pilnuje, żeby nikt nie próbował go unieszkodliwić, na przedmeczowych odprawach delegaci na pewno uczulają na to naszych rywali. Gdyby ktoś próbował „Lewego” ustrzelić, byłby to skandal. UEFA z czegoś musi żyć, a gwiazda, która w dziewięć minut strzela pięć goli, która w trzech meczach trafia 10 razy, a w sześciu – 15, daje tej organizacji w tej chwili największe dochody. Własnego gniazda się nie kala, Robert jest pod ochroną. Z takim liderem i z tak mocnym mentalnie zespołem możemy jechać do Francji, żeby powalczyć o naprawdę fajny wynik.
Maciej Szczęsny