Czerczesow działa, Jodłowiec jak Deyna

czerczesow-dziala-jodlowiec-jak-deyna-sportowyring-com

Gdybym nie był Polakiem, to meczu Legii z Brugge bym nie oglądał. Nie znaczy to, że nowa miotła nie działa. Już debiut Czerczesowa coś pokazał. Niekoniecznie Legia zasługiwała poziomem gry na to, żeby w pewnym momencie prowadzić z Cracovią 3:0. Mecz jej się świetnie ułożył, ale też widać było korzyści płynące ze zmiany trenera. W każdej akcji, na każdym metrze boiska legioniści są wreszcie zaangażowani, starają się być blisko siebie, atakują czasami nawet sześcioma zawodnikami, próbują wychodzić do wysokiego pressingu też w pięciu-sześciu, a nie we dwóch, jak do niedawna. Widać, że przyszedł facet, który powiedział piłkarzom, czego oczekuje. Zawodnicy chyba zostali obudzeni. Wierzę piłkarzom Legii, którzy mówią, że Rosjanin wcale nie jest taki groźny, sieriozny, nieprzystępny. Wierzę, że może być bardzo kontaktowy, ale kontakt z nim nawet w bardzo serdecznej formie jednak wymusza na graczach zupełnie inne zaangażowanie, inne podejście do obowiązków niż za Berga.
Czerczesowa pamiętam z boiska. Obserwowałem Spartaka przed naszymi meczami z nim w Lidze Mistrzów, pamiętam go też z reprezentacji. To był bardzo sprawny, bardzo rzetelny i dynamiczny bramkarz. Sprawiał wrażenie ociężałego, ale zupełnie taki nie był. Pamiętam, jak w Moskwie podskakiwał na linii bramkowej, czekając aż Legia wykona rzut rożny. Niedawno oglądałem fragmenty tamtego meczu i jak zatrzymałem kadr, pokazujący Czerczesowa w tamtym momencie, to z żoną żartowałem, że pokażę mu to zdjęcie, a on włączy mnie do sztabu Legii, żebym tylko nikomu więcej tego nie pokazywał. Grał wtedy z tak grubym kajdanem na szyi, że aż trudno to sobie wyobrazić. Złoto ważyło chyba ze dwa kilo.
Po 20 latach facet takich ozdób już nie nosi, teraz doskonale zna swoją wartość. Podoba mi się, że przytomnie wykorzystał w relacjach z zawodnikami medialne zapowiedzi dotyczące jego osoby. Piłkarze ewidentnie zapieprzają. Wreszcie. Trener do nich trafia, również kiedy odważnie mówi, że Jodłowca będzie można sprzedać za 15 mln euro.
Tego typu stwierdzenia wszystkich dziwią, a ja Czerczesowowi gratuluję banku informacji. Widać, że on już w momencie przyjścia do Legii wiedział, jakie ten chłopak ma możliwości. Jodłowiec w meczach pokazuje tylko jedną trzecią tego, co potrafi. Na treningach widywałem go jako absolutnego mistrza świata. On ma świetną grę ciałem, znakomicie się ustawia i czyta grę, ma kapitalną technikę i umiejętność wyboru tempa. W akcji, po której Legia strzeliła gola Belgom on pięknie zwolnił, by nagle przyspieszyć, dając genialną piłkę Trickovskiemu. Jodłowiec straszliwie rzadko pokazuje swoje możliwości w meczach, pewnie byłoby inaczej, gdyby kiedyś przyjął propozycję z Napoli. Był wtedy bardzo młodym, jeszcze nieopierzonym zawodnikiem. Nikt od niego nie wymagał, żeby od razu wygrywał dla Napoli mistrzostwo Włoch, miałby tam długi dzień, świetny ośrodek treningowy, w ciągu góra roku świetnie by się wykształcił taktycznie, a i technicznie by się podszkolił, bo miałby od kogo. Choć on i tak jest naprawdę świetny technicznie. Niewprawne oko tego nie widzi, bo to duży chłop, wydaje się, że się powoli obraca, że jest nieskoordynowany. A to jest supertalent. Oglądałem go jeszcze na treningach w Polonii. Patrząc, jak krawaty wiąże nogami, jak genialne ma wyczucie tempa, trudno nie być jego kibicem. Domyślam się, że za chwilę wielu starszych fanów piłki, zwłaszcza tych z Warszawy, będzie chciało mi podpalić dom, ale muszę to napisać – dla mnie Jodłowiec ma takie wyczucie tempa jak Kazek Deyna.
Bardzo się cieszę, widząc, że u Czerczesowa on pokazuje dużo więcej, niż pokazywał do tej pory. Nie wiem, jak trener przemówił Jodłowcowi do rozsądku. Czy powiedział „kolego, albo u mnie wreszcie zaistniejesz, albo już definitywnie nigdy nie będziesz grał, jak potrafisz”, czy powiedział „jesteś geniuszem, chciałbym umieć tyle co ty”, ale widać, że znalazł do niego klucz.
Oczywiście zaraz też ktoś może powiedzieć, że Legia wcale nie zapieprza aż tak, jak twierdzę. W porządku, pierwsza połowa meczu z Brugge faktycznie była słaba. Ale proszę zobaczyć, że problemy brały się przede wszystkim z tego, że nie umiał się odnaleźć Guilherme, a Brugge znalazło sposób na odcięcie Nikolicia od podań, bo te podania miał dawać właśnie Guilherme. No i przede wszystkim Brugge okazało się zespołem świetnie zgranym, zbudowanym z ludzi przygotowanych do realizowania nakreślonych zadań. Prędkość z jaką się poruszali w pierwszej połowie była niesamowita. Tam nie ma wybitnych piłkarzy może poza Izquierdo, który jest na innej planecie i gdyby za chwilę trafił do Barcelony, to w rok stałby się gwiazdą. Ale poza tą perełką Belgowie mieli przede wszystkim świetne tempo, biegali na takim gazie, który obnaża ekstraklasę. Ona zrobiła olbrzymi postęp, jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, ale przyjeżdża europejski średniak i pokazuje, że jeszcze bardzo dużo jest do zrobienia. Prędkością poruszania się, tempem wymiany piłek Belgowie sprawiali wrażenie, że są z zupełnie innej ligi niż Legia. Gdyby Legia nie zapieprzała, to tego meczu nie dałaby rady uratować.
Proszę też zobaczyć, jak Czerczesow zachowuje się w trakcie gry. Pokazuje, że drużyna ma grać do przodu. Ale nie na zasadzie walę dzidę do przodu, żeby odpocząć. Jak to kiedyś mówił Franciszek Smuda – nie pałujemy do przodu. Legia tego nie robi.
Czerczesow w Legii zaczął od zwycięstwa i remisu, Urban w Lechu od remisu i zwycięstwa. Ale umówmy się, że Lech udowodnił, jak okrutny jest futbol. Przecież on we Florencji nie zasługiwał nawet na remis, a wygrał. Fiorentina grała słabo, ale Lecha nie było w ogóle. Myślę, że w niedzielę w Warszawie lechici będą mieli bardzo pod górę. Bo przyjdzie cały stadion, bo Legia nigdzie nie jeździ, a poznaniacy jeżdżą i to z przygodami [do Florencji dolecieli z 10-godzinnym opóźnieniem], poza tym w stolicy jest żądza zrewanżowania się za zeszły sezon i dobicia Lecha w tym sezonie. Legia strasznie napręży muskuły. Jak się jakiś Pawłowski nagle nie weźmie za czarodziejskie sztuczki, to cienko Lecha widzę.
Za to wierzę, że wiosną on zacznie przyzwoicie grać w piłkę. Legii potrzeba było zamordysty i choć chłopcy mówią, że nie taki niedźwiedź straszny, to zdają sobie sprawę z tego, że nie jest straszny, dopóki wszystko trybi tak, jak on chce. Natomiast Lechowi potrzebne było świeże spojrzenie na zawodników. Znam Maćka Skorżę, pracowałem z nim i wiem, że on się za bardzo do pewnych rozwiązań przywiązuje. Janek Urban był genialnym piłkarzem, który wszystko widział i wszystko potrafił. Miał zdolność i oddania mocnego strzału, i podcineczki nad bramkarzem, i lobika, i jak trzeba było, to z czuba strzelał bramki. Jak czasami uruchamiał napastnika, to patrzył w lewo, a grał w prawo między dwoma obrońcami, kopiąc zewnętrzną częścią stopy tak, że piłka się ledwo toczyła, ale żaden z obrońców nie był w stanie jej przejąć, a napastnik wychodził sam na sam z bramkarzem. Facet był genialnym piłkarzem ze świetnym czuciem. Myślę, że to czucie mu zostało i korzysta z niego, oceniając możliwości piłkarzy. Spodziewam się, że uwolni chłopaków z okowów, w jakie zostali zakuci przez Skorżę. Maciek na pewno wymagał tego, tego i tego, a nie pozwalał na to, na to i na tamto. Myślę, że Janek da im więcej swobody, dostrzeże w nich potencjał, nie pozwalając jednocześnie na bezhołowie. Zdejmie im kajdany, wyciągnie ich z szufladek i oni zaczną grać atrakcyjny futbol. Ale na to trzeba czasu, teraz moment jest jednak szczególnie trudny.
Maciej Szczęsny