” – Dobrze grać z Lewandowskim w jednym klubie” – SportowyRing rozmawia z Dante

dobrze-grac-z-lewandowskim-w-jednym-klubie-sportowyring-rozmawia-z-dante-sportowyring-com

Brazylijski obrońca Bayernu Monachium, któremu klubowi koledzy sprawili straszne lanie w półfinale mistrzostw świata przed rokiem, rozmawia z nami o grze w Bayernie, Octoberfeście i capoeirze.

1899 Hoffenheim vs FC Bayern Munich

Dante Bonfim Costa Santos specjalnie dla „Sportowego Ringu”:

– Czy lubi pan określenie „FC Hollywood”?

– Nie za bardzo. To wymysł mediów. Dla mnie ma raczej negatywny, niż pozytywny wydźwięk. Oczywiście zdawałem sobie sprawę do jakiego klubu przechodzę, zkim będę grał. Najpierw piłkarze Bayernu byli moimi rywalami na boisku, by pewnego dnia stać się kolegami z jednej drużyny. Przyjemnie to sobie uświadomić. Cieszę się z każdej minuty gry w tym klubie, bo konkurencja jest wielka, szczególnie w tym sezonie. Ale wierzę w siebie, a poza tym trener wiele na ten temat ze mną rozmawia i staram się wykorzystywać swoje szanse.

– Wcześniej występował pan we Francji i Borussii Mönchengladbach, już w Bundeslidze. Jaka jest różnica jeśli chodzi o atmosferę w szatni pomiędzy poprzednimi klubami i Bayernem?

– Przede wszystkim w mentalności zawodników. Wszyscy w Bayernie są zawsze nastawieni na zwycięstwo. To niesamowite doświadczenie, gdy mobilizują się nawzajem, by razem odnosić wielkie sukcesy. Na pewno ta chęć wygrywania jest w tym klubie wyjątkowa.

– Ale czy chwilami nie bywa męcząca?

– Od lat jestem profesjonalistą, więc znam ten biznes. Na pewno nie jestem tym przestraszony. Chciałbym zakończyć w tym klubie karierę, by moje dzieci tu dorastały. Chętnie zrobiłbym licencję trenerską.

– Chyba jednym z trudniejszych pana momentów w karierze był powrót do Monachium po mistrzostwach świata w ubiegłym roku, czyli porażce Brazylii z Niemcami w półfinale aż 1:7…

– Porażka oczywiście bolała strasznie. Prawdziwy czarny dzień w karierze każdego brazylijskiego zawodnika, który grał w tym meczu. Wspomnienia oczywiście wróciły, gdy w klubowej szatni zobaczyłem połowę niemieckiej reprezentacji. Ale patrzyłem przede wszystkim na kolegów z Bayernu, z którymi sam zdobywałem trofea. Dlatego spotkanie z nimi nie było trudne, raczej przyjemne po kilkutygodniowej przerwie.

FC Bayern Munich - Training session

– Ale podobno Thomas Muller trochę się z pana naśmiewał w szatni, aż musiał zostać „zdyscyplinowany”. Czy to prawda?

– Mógł jeszcze sobie pozwolić na żarty zaraz po mistrzostwach. Ale to już przeszłość. Teraz koncentrujemy się na wydarzeniach w obecnym sezonie.

– A jak po niemal roku ocenia pan dotkliwą porażkę reprezentacji Brazylii?

– Przed meczem byliśmy nastawieni bardzo optymistycznie. Liczyliśmy na awans do finału rozgrywanego przecież u siebie. Już podczas gry nie mogłem uwierzyć, że wszystko się naprawdę dzieje. To był jakiś koszmar. A po meczu niewiarygodny smutek. Nie tylko nasz, także kibiców, dla których pragnęliśmy zdobyć mistrzostwo.

– Czy strata Neymara rzeczywiście miał aż tak ogromne znaczenie dla drużyny?

– To niesamowicie ważny dla niej piłkarz. Jego brak był więc dla nas prawdziwym ciosem. Ale oczywiście nie możemy myśleć, że dotkliwa przegrana spowodowana była jego absencją.

Fussball: Werder Bremen - Bayern Muenchen, 14.03.2015

– Przed dwoma miesiącami powiedział pan: „Ludzie lekceważą mnie po porażce Brazylii z Niemcami 1:7”. Co dokładnie miał pan na myśli?

– Że jeden mecz nie może przekreślać tego, co ktoś potrafił zrobić wcześniej i jest w stanie zrobić później. Nie można ciągle szukać związku z jednym meczem wszystkiego, co się później wydarzyło. Dawno się skończył i należy iść naprzód…

– Okazało się, że powrót Scolariego do reprezentacji Brazylii nie należał do najszczęśliwszych. A jak ocenia pan powrót Dungi?

– Na razie wykonuje dobrą robotę. Życzę trenerowi i drużynie sukcesów.

– Krąży wiele sprzecznych opinii na temat Pepa Guardioli. Jaka jest pana?

– Niewiarygodnie drobiazgowy trener. Perfekcjonista. Dzięki niemu z powodzeniem stosujemy różne taktyczne schematy, przystosowując się do rożnych rywali.Mam to szczęście, że mogę z nim codziennie pracować i czerpać z tego przyjemność.

– A jaka jest pan opinia o Robercie Lewandowskim?

– To jeden z najlepszych napastników w Europie. Znakomity, gdy znajduje się przy piłce. Można mu ją podać w każdej sytuacji, bo niezwykle rzadko ją traci. Bardzo, bardzo dobry zawodnik. Na szczęście teraz gram przeciwko niemu tylko na treningach, a nie w meczach, gdy jeszcze był zawodnikiem Dortmundu.

FC Bayern München vs. Eintracht Frankfurt

– Kojarzy pan jeszcze innych Polaków Bundeslidze?

– Jest kilku dobrych polskich zawodników. Piszczek czy Błaszczykowski zaliczają się do najlepszych.

– Bayern ponownie zdobył mistrzostwo Niemiec. A jak ocenia pan jego szanse w Lidze Mistrzów w tym sezonie?

– Cieszę się z trzeciego tytułu w Bundeslidze z rzędu. Teraz musimy się skupić na Lidze Mistrzów, żeby mówić o kolejnym wielkim sezonie dla Bayernu. Ale w półfinale każda z drużyn jest faworytem. Za dużo jakości, by wytypować tylko jedną.

– Jak generalnie czuje się pan w Niemczech? To zupełnie inny kraj niż Brazylia. Czy podoba się panu na przykład Octoberfest, który w Monachium jest wielkim świętem? Lubi pan miejscowe piwo?

– Właśnie za dużo go nie piję, tylko przy specjalnych okazjach, jak Octoberfest. Impreza bardzo mi się podoba. Co roku uczestniczę w niej z przyjemnością.

– Urodził się pan w mieście Salvador, stolicy regionu Bahia, znanym w Brazylii między innymi z karnawału, w którym uczestniczą słynne zespoły Trio Eléctrico. Lubi pan jego wyjątkową atmosferę? Można ją jakoś porównać z Octoberfest?

– Oczywiście lubię karnawał, muzykę, taniec… Ale odkąd wyjechałem z Salvadoru w wieku szesnastu lat, niestety nie miałem okazji brać w nim udziału. Ale przyrzekłem sobie, że po zakończeniu kariery pobawię się cały tydzień w rodzinnym mieście. Karnawał ciężko porównać z Octoberfestem. Jedno je łączy – ludzie biorący udział w obu imprezach na pewno są szczęśliwi i świetnie się bawią.

– Salvador to także światowe centrum capoeiry, czyli specyficznej sztuki walki połączonej z tańcem. Próbował pan tego?

– Nie. Nauczyłem się tylko kilku ruchów.

– Znany jest pan z bujnej czupryny. Podoba się panu, że wielu kibiców zakłada na mecze takie peruki?

– To śmieszne, ale jednocześnie napawa mnie dumą, stanowi szczególny rodzaj sympatii i wsparcia. Bardzo mi się podoba.

Rozmawiał Miron Goihman