Szczęsny: Nowak może się wściec

szczesny-nowak-moze-sie-wsciec-sportowyring-com

Niedawno pisałem, ile według mnie może zdziałać w tym sezonie Jagiellonia, teraz chcę się przyjrzeć Lechii.

Do niedawna gdańszczanie byli liderem, który miał osiem punktów przewagi nad Legią, wciąż najpoważniejszym kandydatem do mistrzostwa. Teraz mają już tylko siedem punktów więcej, czyli tak naprawdę, po podziale, zostają im zaledwie trzy punkty przewagi. Podział punktów po rundzie zasadniczej jest bardzo niesprawiedliwy. Załóżmy, że Lechia skończy ją z trzema punktami przewagi nad Legią i przegra tytuł, bo zabraknie jej tego, co straci przez dzielenie. Bez sensu, grać o tytuł trzeba cały sezon.

Jeśli przewaga nie będzie duża, to ograć Legię w bezpośrednim meczu będzie bardzo trudno. Spodziewam się, że Legia będzie wygrywała każdy mecz, a Lechia musi gubić punkty, chociaż robi postęp. Potrafi wyjść z tarapatów, uczy się mrówczej, ciężkiej pracy, zaangażowania. Fajnie, że potrafi zmienić w trakcie meczu i ustawienie, i styl gry. Na pewno dzięki Lechii będzie ciekawie.

Jakie szanse daję Lechii na tytuł? Jestem przekonany, że Legii starczy rozpędu na dwie ostatnie kolejki w roku, ale nie wiem jak to będzie wyglądało wiosną, za co się Jacek Magiera zimą zabierze. Nawet nie umiem sobie wyobrazić, co jest dla Magiery priorytetem w trakcie przygotowań zimowych, a potrafię sobie wyobrazić, że w Lechii priorytety już są wyznaczone, że Piotrek Nowak konsekwentnie będzie cyzelował to, co już cyzeluje, czyli będzie wymagał intensywności w ataku, pracowitości i zaangażowania wszystkich w obronie, będzie rozwijał to, co niektórzy gracze Lechii zatracili, a co powolutku wraca, jak np. u Wawrzyniaka, który znów włącza się do akcji ofensywnych. Tam priorytety są wytyczone i realizowane, a w Legii niekoniecznie. Ale dla Lechii nie widzę szansy na zdominowanie ligi tak, jak może to zrobić Legia.

Przewagę Lechia ma, najbliższy mecz między nią i Legią odbędzie się w Gdańsku, więc może być bardzo ciekawie. Mam wrażenie, że Lech troszeczkę podnosi głowę, ale tam jeszcze pewnie będą duże wahania. Lechia, też z racji wypracowanej przewagi, wydaje się być większym rywalem dla Legii.

Ciekaw jestem czy Piotrkowi Nowakowi wystarczy cierpliwości, żeby nie zepsuć atmosfery, jak się kiedyś wścieknie. Powody miewa. Zdarza się, że jednym podaniem rywal przechodzi przez linię pomocy, wychodzi trzech na trzech z obrońcami. Przecież nie po to się wystawia pięciu czy sześciu pomocników, żeby przeciwnik jednym podaniem z 30. metra od własnej bramki przenosił się pod twoją bramkę. Nowak za takie rzeczy ruga zawodników, zmienia ustawienie na czterech obrońców, potrafi sprawić, że jego drużyna wyszarpie punkty. Widać też wpływ trenera na indywidualną postawę zawodników. Peszko ostatnio gra tak, jak nie grał nigdy i nigdzie. Ewidentnie ktoś mu podpowiedział, co ma na boisku robić, a czego się wystrzegać. Myślę, że Nowak mu to wytłumaczył. Peszko gra z zaangażowaniem, polotem, trochę z fartem. W czasie meczu prezentuje równą formę, a zawsze było z nim tak, że nie było go przez 20 minut, przez pięć minut był wirtuozem i równocześnie jeźdźcem bez głowy, później znów znikał. Teraz bardzo wzbogacił swój arsenał rozwiązań, już nie tylko dzióbnie sobie piłkę i z łbem na poziomie murawy pędzi do przodu, nic nie widząc. Teraz zanim dostanie piłkę – spojrzy, jak opanuje piłkę – spojrzy, jak trzeba to przyspieszy, jak trzeba, to zejdzie do środka, co mu się kiedyś nie zdarzało.

Czy Nowak jest aż tak wybuchowym człowiekiem, jak przedstawiły to amerykańskie media? Ze zgrupowań reprezentacji na pewno nie zapamiętałem go jako człowieka cichutkiego. Ale był czołowym graczem takiej drużyny z Bundesligi, która co sezon sprawiała niespodziankę. Nikt się nie spodziewał, że 1860 TSV Monachium będzie potrafiło zagrać poszczególne mecze tak fajnie. Mówię poszczególne, bo nawet jak byli wysoko w tabeli, w okolicach czwartego-piątego miejsca, to nie wszystkie mecze grali jak drużyna z czwartego-piątego miejsca w Bundeslidze. Za to ich niektóre mecze były wybitne, spektakularne, no i wtedy Piotrek błyszczał najjaśniej. Miał prawo czuć się mocno, ale jednocześnie miałem wrażenie, że się nie odrywa, że stąpa po ziemi i w relacjach z kolegami, i z trenerami.

A poza tym uważam, że pan Sławomir Peszko to wyjątkowo inteligentny mężczyzna.

Maciej Szczęsny