Szczęsny: Michniewicz robi wynik ponad stan

szczesny-michniewicz-robi-wynik-ponad-stan-sportowyring-com

Czesław Michniewicz robi w Niecieczy wynik ponad stan. Zdecydowanie ponad stan. Jego znakiem firmowym staje się poukładanie zespołu. Kolejna prowadzona przez niego drużyna jest fajnie zbalansowana. Trener ma kilku doświadczonych piłkarzy, ci ludzie grają na wysokim poziomie, widać że omija ich przypadłość młodych, czyli falowanie formy. Od kiedy w Bruk-Becie pojawił się Jovanović, to oni zapewnili sobie spokój w tyłach.

Czesiek zawsze był człowiekiem, który niczego nie zaniedbywał. Nawet nie wiem czy czasami nie dbał o szczegóły zbyt mocno, bo pamiętam czasy, kiedy media ujawniły, że w pół roku wykonał 711 połączeń do „Fryzjera”. Kiedy pracowałem w Koronie Kielce i pojechaliśmy do Białegostoku, gdzie on był trenerem, dostał ode mnie białą koszulkę z dużym nadrukiem z przodu telefonu komórkowego, na którego wyświetlaczu było 711. Rzekłbym, że raczej trudno mi wyobrazić sobie, że Czesio z jego niebanalną urodą dzwonił do „Fryzjera” tak często, żeby pytać o najnowsze trendy we fryzjerstwie. Nawet ta liczba 711 pokazuje, że zawsze starał się zadbać o wszystko. Mam nadzieję, że teraz dzwoni już pod inne numery niż wówczas. Na prezent Michniewicz zareagował spokojnie, tzn. bardzo podziękował i natychmiast przeszedł do meczu, który za moment się zaczynał. Ja tematu nie drążyłem, przekazałem wszystko, wręczając koszulkę.

Wierzę, że teraz jest już inaczej, bardzo cenię to, że drużyny Cześka grają tak jak grają. Czyli że nie silą się na coś, co jest dla nich  w danej chwili nieosiągalne, że pewne elementy szlifują z tygodnia na tydzień. To na pewno świadczy o tym, że trener jest spostrzegawczy, że jest bystry, że niczego nie zaniedbuje, że metodycznie, systematycznie pracuje z drużyną.

Mam wrażenie, że jako były piłkarz Michniewicz ma dobry kontakt z ekipą. To facet, który lubi gadać, jego cisza chyba męczy. Z całą pewnością o wielu sprawach nie tylko czysto piłkarskich z każdym swoim zawodnikiem rozmawia. Dzięki temu w czasie meczu nie musi się drzeć, jeśli podnosi głos, to nie dlatego, że chce wylać jakieś swoje frustracje.

Ogląd jego drużyn jest sympatyczny, bo widać, że wszystko w nich trybi. Zwłaszcza teraz, w Bruk-Becie, gdzie nie ma megastresu pod tytułem „walczymy o mistrzostwo Polski”. To pomaga stale doskonalić drużynę.

Oczywiście nie można powiedzieć, że w Niecieczy na pewno nigdy nie pomyślą o mistrzostwie. Wszystko zależy od tego, jaki model biznesowy jest przewidziany i czy ewentualnie ulegnie modyfikacji. Na razie ewidentnie nikt tam nie chce ścigać się w Polsce i Europie. Ale ludzie majętni mają to do siebie, że od czasu do czasu ich ambicje gwałtownie rosną. Myślę, że akurat ludzie, którzy zarządzają i firmą, i klubem w Niecieczy nie dadzą się ponieść emocjom. Ale pewno one się pojawiają, bo jakkolwiek model biznesowy był pomyślany na metodę małych, solidnych kroczków, to wiadomo, że dodatkowe emocje pojawiły się ze względu na to, jak dobrze drużynie idzie, jak wysoko jest. Może się okazać, że ktoś pomyśli: „jeżeli weszliśmy do ekstraklasy, utrzymaliśmy się w niej, jesteśmy drugi sezon, całkiem fajnie gramy, znaleźliśmy się w czubie, to może warto mocniej zainwestować”. I teraz pytanie, czy myśląc o inwestycjach dołożą do budżetu 15 czy 70 procent. Pewnie będą dokładać spokojnie, budować się rok po roku, ale majętni czasami mają wystarczająco dużo pieniędzy, by celem nie było zwiększenie przychodu, tylko np. frajda, której nigdy się nie spodziewali. Czymś takim dla Bruk-Betu na pewno byłaby walka z najsilniejszymi o cele najwyższe.

Ale dla klubu z Niecieczy ewentualne mistrzostwo byłoby kłopotem. Wiadomo, że nie po to w Niecieczy postawili taką trybunę, żeby zaraz grać w Tarnowie czy Krakowie. Lokalna społeczność miała być jednoczona, na swoim podwórku ludzie chcieli się cieszyć, integrować. Wygląda na to, że właściciele kiedyś zastanawiali się czy lepiej być drugim-trzecim w mieście, czy pierwszym na wsi. Uznali, że chcą być pierwsi na wsi, są i bardzo dobrze. Jakkolwiek kiepsko by to nie brzmiało, ja to naprawdę szanuję.

A czy po dobrych wynikach z Pogonią i teraz z Bruk-Betem Michniewicz odszedłby np. do Lecha, gdyby zaraz dostał taką ofertę? Jakiś czasu temu mając szansę pracy w Lechu, Legii czy Lechii pewnie długo by się nie zastanawiał, ale teraz – tak sądzę – już wie, że te wszystkie kluby mają to do siebie, że łaska pańska jeździ w nich na jeszcze bardziej pstrym koniu. On trochę bezrobocia zaznał, przekonał się, że wrócić ciężko. Zrobić coś spektakularnego z klubem z czołówki trudno, bo zdobycie mistrzostwa jest jak obowiązek, a w Europie czeka porażka, która jest uznawana za świadectwo klęski. To zresztą dość uniwersalna przypadłość dotycząca wszystkich pracujących we wszystkich wymienionych przed chwilą klubach. I to jest smutna konstatacja dla wszystkich, którzy się piłką zajmują i interesują.

Wracając do Cześka, to ma takie, a nie inne doświadczenia życiowe, i myślę, że spokojna, pewna praca, gdzie się można wykazać z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc, wcale mu w tej chwili nie przeszkadza, że on ją potrafi docenić. Inną rzeczą, w którą trudno komukolwiek z zewnątrz wniknąć, jest pytanie, jak jemu się w tym wszystkim funkcjonuje prywatnie. Domyślam się, że czy Czesiek mieszka w Niecieczy, czy Tarnowie, to jednak odbiega to od tego, o czym marzy. Ale jego bolączek i rozterek nie poznamy nawet, jeśli go o nie zapytamy, bo wtedy powie coś ogólnikowego typu „wszystko ma swoje cienie i blaski”. I temu też trudno odmówić racji.

Maciej Szczęsny