Szczęsny: nie czekam ani na piłkę na igrzyskach, ani na całe igrzyska

szczesny-nie-czekam-ani-na-pilke-na-igrzyskach-ani-na-cale-igrzyska-sportowyring-com

Na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro grają już w piłkę, a ja nie umiem emocjonować się tym graniem. Przede wszystkim zupełnie nie rozumiem przyjętych zasad. Skoro jest to turniej dla drużyn młodzieżowych, do lat 23, to dlaczego każdy zespół może skorzystać z trzech piłkarzy starszych? Czemu ma to służyć? Jeśli już zdecydowano, że wobec wielu innych wielkich imprez piłkarskich na igrzyskach grać będzie młodzież, która będzie miała szansę się wypromować, pokazać, że po powrocie z turnieju może stanowić o sile swoich klubów i być ważnymi zawodnikami seniorskich reprezentacji, to czy tej młodzieży trzeba przeszkadzać?

Przecież to oczywiste, że w każdej szatni będą rządzić ci trzej starsi. Nawet jeśli będą tylko przeciętniakami. A w większości drużyn właśnie tacy seniorzy zagrają, bo ci najlepsi albo sami nie chcą w igrzyskach uczestniczyć, nie widząc tu takiego prestiżu jak w mistrzostwach świata, albo nie zwolnią ich kluby itd. Pewnie wielu kibiców cieszy się, że w Rio o olimpijskie złoto dla Brazylii, czyli o jedyną rzecz, jakiej jej piłkarska kadra nigdy nie zdobyła, będzie się starał Neymar. Ja wolałem stare reguły, które obowiązywały choćby w 1992 roku, w Barcelonie. Tam grali tylko zawodnicy do lat 23. Z naszej srebrnej drużyny pamiętamy choćby Wojciecha Kowalczyka i Andrzeja Juskowiaka, którzy wypromowali się na igrzyskach, a warto pamiętać, że w ekipie Hiszpanii, która pokonała Polskę w finale, grali m.in. Josep Guardiola i Luis Enrique, czyli później wielkie postaci światowej piłki. Ciekawe, co by było, gdyby w tamtej ekipie zabrali im miejsce starsi zawodnicy.

Futbolowi na igrzyskach mówię nie, bo jest podawany w nieinteresującej mnie postaci. I, niestety, z przykrością muszą podobnie powiedzieć o całych igrzyskach. Monachium 1972, Montreal 1976, Moskwa 1980, Los Angeles 1984, Seul 1988 – to były dla mnie niezapomniane święta sportu. Pamiętam, że w 1988 roku byłem już zawodnikiem Legii i chociaż w trakcie igrzysk w Seulu mieliśmy dalekie wyjazdy na Śląsk, to potrafiłem po półtorej doby nie spać, byle tylko oglądać transmisje. Chłonąłem wszystko, a najchętniej boks, który wówczas był na świetnym poziomie, i moją ukochaną lekkoatletykę.

Lekkoatletykę uważam za królową sportu. Według mnie każdy, kto chce uprawiać sport, powinien wyjść od niej. Przecież nie możesz dobrze grać w piłkę, jeśli nie nauczysz się dobrze biegać, nie będziesz dobrym siatkarzem, jeżeli nie będziesz potrafił dobrze skakać itd. Pewne, podstawowe rzeczy w sporcie trzeba robić z lekkością, z kulturą ruchu. To właśnie gwarantuje lekkoatletyka.

Kiedy miałem naście lat, obracałem się w środowisku lekkoatletycznym, kupowałem sobie bilety na mityngi, na których oglądałem wielkie gwiazdy – Irenę Szewińską, Bronisława Malinowskiego, Kozakiewiczów, Ślusarskich, Buciarskich i mistrzów zagranicznych, m.in. Jarmilę Kratochvilovą oraz Alberta Juantorenę. W małym palcu miałem wszystkie najlepsze wyniki – i rekordy świata, i rekordy Polski. Ta miłość wygasała we mnie z biegiem lat. Na pewno nie tylko z powodu starości nie pamiętam już dokładnie czy najpierw były igrzyska w Atlancie, czy w Sydney. W tamtym czasie zacząłem dostrzegać, że światowy sport staje się coraz bardziej brudny. Dziś są w nim tak wielkie naciski, których nawet nie potrafimy sobie wyobrazić. Normą stało się przyznawanie organizacji igrzysk miejscom, w którym one nie powinny się odbywać, do tego koks jest wszechobecny.

Na pewno na wydarzenia z Rio będę zerkał, ale bardziej czekam na start ligi angielskiej. Premier League to gwarancja czystości. Tam kasa jest tak ogromna, że już nikomu nie opłaci się kombinować. Każdy szczerze zapieprza, nikt nikogo nie podkupuje. Sponsorzy wykładają miliardy funtów, ale w umowach zastrzegają sobie, że utrata wizerunku ligi będzie oznaczała nie tylko zerwanie kontraktów, ale też konieczność wypłacenia odszkodowania. Natomiast sponsorzy MKOl-u chcą jednego – nie czystego wizerunku, tylko jak najlepszych wyników. Za wszelką cenę

Maciej Szczęsny