Szczęsny: jestem przerażony, jeśli część łykała, a część nie mogła spać

szczesny-jestem-przerazony-jesli-czesc-lykala-a-czesc-nie-mogla-spac-sportowyring-com

Byłem zmartwiony po mękach, jakie kadra przeżywała w meczu z Armenią. A teraz, słysząc, jak psuje się atmosfera w kadrze, jestem przerażony.

Nie chcę wierzyć w libacje między meczami z Danią i Armenią, ale jeśli to się potwierdzi – a PZPN zapowiada, że sprawa będzie badana – to będę bardzo zmartwiony, bo miałem wrażenie, że jednym z elementów dźwigających tę kadrę jest integracja. Niechby ona sobie była nawet przy piwku, natomiast co to za integracja, jeśli miałoby się potwierdzić, że część łykała, a część nie mogła przez to spać?

Wydawało mi się, że w tej kadrze jest taka atmosfera, że jeżeli część postanowiłaby łykać, a część przez to nie mogłaby spać, to po prostu ktoś w takiej sytuacji dostałby w beret, przyjął to z pokorą i sprawa zostałaby wyjaśniona. Ważne jest też kiedy było picie, bo jeśli w noc przed Armenią, to walenie w beret już nie miałoby sensu. Wtedy tego kto pił należałoby natychmiast odstawić.

Dla mnie to niepojęte. Nie wiem, kto pił. Rezerwowi? Zastanawiam się głośno, szukam. Znalazłbym uzasadnienie tylko dla jednej osoby. Teodorczyk nie dostawał żadnych szans, nie wszedł na boisko w meczu z Danią, choć wydawałoby się, że naturalną zmianą będzie wprowadzenie go za kontuzjowanego Milika. Naturalną reakcją mogła być jego myśl „to ja tu jestem tylko na wagę, na sztukę”. Ale z drugiej strony chyba jednak wiedział, że będzie grał z Armenią, musiał wiedzieć. Nawet jeśli pił, w co nie chce mi się wierzyć, to przecież nie sam. Trudno mi uwierzyć, że to on, trudno też uwierzyć, że to któryś z młodych – Linetty czy Kapustka. Podejrzewam, że gdyby do takiego chłopaka przyszedł „Lewy” i sprzedałby mu cios nokautujący, to w obronie znokautowanego nikt by nie stanął. Z boku widzę to tak, że byłyby dwa nokautujące ciosy i sprawa stałaby się jasna.

Nie chce mi się wierzyć, żeby pił Peszko. To kto pił z Teodorczykiem, jeśli już mielibyśmy wierzyć, że Teodorczyk pił. Glik z nim pił? Krychowiak? A może Szczęsny? Jakoś nie bardzo chce mi się w to wszystko wierzyć. Ale jeżeli byłaby to prawda, to wyciągnąłbym taki sam wniosek, jaki wyciągnąłem kiedyś w sprawie mojego idola, Młynarczyka. On był pijany przed pamiętnym wyjazdem reprezentacji na mecz z Maltą. Tłumaczył się tym, że miał stresy, bo mu tata umarł. Afera była straszna, ja uważałem, że powinien po prostu zostać relegowany z kadry. Teraz też każdy kto pił powinien zostać relegowany z kadry. Jeżeli jej siłą ma być atmosfera, to taki incydent, jeśli miał miejsce, nie może w żaden sposób zostać pominięty. Jeżeli tak się stało, to jestem ciężko załamany. Jeśli to zrobił Glik z Krychowiakiem, to fatalnie, jeżeli zrobił to Teodorczyk z Lewandowskim, to fatalnie, jeżeli zrobił to Szczęsny z Peszką, to fatalnie, jeżeli to zrobił Linetty z Kapustką to fatalnie. Nie ma takiej konfiguracji, w której można by zasypać sprawę piachem, powiedzieć „dobra, ostatni raz”.

Oni przed Euro 2016 za fajnie spędzali czas i jako drużyna, i jako rodziny, i jako ekipa czyli zawodnicy plus kadra szkoleniowa, za dużo dobrego się z tego urodziło, żeby to dzisiaj tak po prostu spieprzyć. Jeżeli ta afera miałaby się potwierdzić, to każdy, kto brał w niej udział nawet biernie, powinien zostać natychmiast odstrzelony. Na długo, np. na rok. Nawet ten, kto nie pił, ale siedział w pokoju, w którym pił ktoś inny i na to nie reagował.

Oczywiście jest też pytanie, jakim cudem to się dzieje w hotelu, w którym kadra przebywa nie pierwszy raz, który nie jest molochem na sześć tysięcy osób, w którym wszyscy wszystkich znają. Jakim cudem liczny sztab reprezentacji nic nie słyszy. Oczywiście łatwo mi to mówić z boku, bo nie jestem trenerem, masażystą czy kierownikiem technicznym i nie muszę reagować, słysząc odgłosy imprezy. Nie wiem na pewno, jak reagowałbym w takiej sytuacji, ale nie wydaje mi się, że umiałbym uznać, że wolę tam nie pójść i nie wiedzieć.

Na koniec jeszcze kilka słów o rodzinach piłkarzy. Nie wiem czy to najlepszy pomysł, że one cały czas tak mocno uczestniczą w zgrupowaniach. Gdybym na miejscu trenera widział, że to wciąż fajnie funkcjonuje, czyli że rodziny są w tle, że nie rozpraszają, nie przeszkadzają, a nawet przeciwnie – np. działają dyscyplinująco, gdybym widział, że wszyscy mają świadomość kiedy jest wolne, kiedy jest wspólna impreza z tańcami i piwkiem do pierwszej w nocy, a kiedy o 22 idziemy spać, to w ogóle by mi to nie przeszkadzało. Ale trzeba postawić pytanie, czy rzeczywiście kadrowiczów trzeba chronić przed tak krótką rozłąką z rodziną. Bo tu zgrupowanie trwa kilka dni, a nie tyle, ile trwało przed mistrzostwami. Nie podobają mi się takie sytuacje, jak ta z konferencji prasowej na której zanim jeszcze padło pytanie – nieważne, że nierozsądnie, nielogiczne i sformułowane w rozwlekły sposób – mój syn, człowiek, który wykonuje obowiązki jako reprezentant Polski, pozwala sobie na taką uwagę do dziennikarza: „nie pozwolisz nam pójść do domu, wiesz, że mamy czas wolny”? Dlaczego pokazuje, że jest tu tylko z musu, że mu się strasznie spieszy, że każde 30 czy 90 sekund ma dla niego znaczenie? Dobrze, skoro Sergiusz Ryczel zadał na tej konferencji pierwszych sześć czy siedem pytań, niekoniecznie sensownych, a potem jeszcze ją przedłużał, to można się mniej dziwić rozdrażnieniu Wojtka. Ale mimo wszystko nie tak powinno wyglądać zachowanie reprezentanta.

A poza tym uważam, że pan Sławomir Peszko to wyjątkowo inteligentny mężczyzna.

Maciej Szczęsny