Real wreszcie się przełamał. I to jak!
Ostatnie tygodnie były wyjątkowo ciężkie dla fanów i piłkarzy Realu Madryt. To, że Królewscy przegrali z Barceloną 0:3, to jeszcze nic. Potem przyszły zawstydzające 2:2 z Celtą Vigo i jeszcze gorsze 0:1 z Villarrealem. W efekcie mistrzowie Hiszpanii mieli więcej punktów straty do Barcelony niż przewagi nad strefą spadkową. A wczoraj zaczęli od 0:1 ze znajdującym się trzy miejsca od końca tabeli Deportivo La Coruna.
Na Santiago Bernabeu było już słychać gwizdy. Kibice Realu nie są przyzwyczajeni do takiej postawy i takich wyników swoich ulubieńców. Najwyraźniej, to wreszcie podziałało na zwycięzców dwóch ostatnich edycji Ligi Mistrzów. Sygnał do ataku dał Nacho Fernandez, który dość szybko wyrównał, przed przerwą trafił jeszcze Gareth Bale. Walijczyk podwyższył po przerwie na 3:1, a Real wcale nie zamierzał zwalniać tempa. Dwa gole dołożył Cristiano Ronaldo, drugą bramkę zdobył Nacho, trafił też Luka Modrić. Skończyło się na 7:1 i głębokim westchnieniu ulgi w Madrycie.
Dystansu do Barcelony Królewskim jednak nie udało się zmniejszyć. Po koncercie Leo Messiego Duma Katalonii rozbiła na wyjeździe Real Betis aż 5:0 i pozostała jedyną niepokonaną ekipą w czołowych europejskich ligach. Nad Realem wciąż ma aż 19 punktów przewagi. Podopiecznych Zinedine’a Zidane’a w tabeli Primera Division wyprzedzają jeszcze także Atletico Madryt i Valencia. W najbliższą sobotę Real czeka właśnie bardzo trudne spotkanie w Walencji. Jeśli chcą zachować matematyczne szanse na obronę tytułu, muszą wygrać.