Nowy obraz futbolu
W dzisiejszych czasach futbol ma już niewiele wspólnego z rywalizację. To czysty biznes albo zwykłe spełnianie zachcianek bogatych, którym nie przeszkadzają nawet długi.
W ostatnim czasie dużo mówiło się o odpadnięciu angielskich klubów z europejskich pucharów. Pytają co się dzieje. Odpowiadam – nic nowego. o. Zupełnie nic nowego. Strasznie mnie to boli co widzę, ale może działacze, trenerzy i prezesi zaczną wreszcie się zastanawiać czy zmierzają w dobrym kierunku. Oczywiście, jeśli chciałbym być adwokatem takiego przedsiębiorstwa jak Arsenal to znalazłbym sporo argumentów na obronę, ale tak naprawdę nie dzieje się tam nic złego, co by wskazywało na tak złą formę. Nie mają długów, nie wypłat z opóźnieniem, pensje są przyzwoite, bardzo dobre lub wręcz kosmiczne. Regularne grają w Lidze Mistrzów, jako firma wychodzą na plus, nie mają kłopotów z kredytami, nikt nie nakłada na nich kar.
Szanuję angielskie kluby, że są w centrum Europy, potrafią zapełnić stadionu w Londynie, gdzie zlokalizowanych jest kilka klubów, a bilety należą do najdroższych na świecie. Problem w tym, że coraz częściej czytam, że angielskie kluby jak Arsenal nastawiają się przede wszystkim na walkę o trofea w Anglii. Z biznesowego punktu widzenia jest to nawet rozsądne. Wystarczy wyłożyć 70 milionów funtów co rok, a nie 300 i zagwarantować, że zamiast jednego będzie drugie. W przeciwnym razie można narazić się na długi zanim skończymy inwestować.
Reasumując – w Arsenalu widzę twór, która ma funkcjonować w określony sposób. Jak się uda – to świetnie, jak nie – trudno. Główne założenie to nie spaść niżej niż się jest. Nie ma to nic wspólnego z napinką na rywalizację czy presją na odniesienie wielkiego sukcesu. Jakkolwiek jestem rozczarowany słabą postawą „Kanonierów” w Anglii. W styczniu rok byli liderem i mówiło się, że powalczą o mistrzostwo, tymczasem jak co rok w końcu odpadają. Zbierają baty, baty przewidywalne, co zresztą sanuję, bo nie mówimy o słabości nieplanowanej. Na koniec sezonu wszystko jest spięte i wychodzi na plus.
Pasjonatom pragnę coś uświadomić – każdy klub to przedsiębiorstwo sportowo – rozrywkowe , którego możliwości są związane z dobrotliwością właścicieli. Jeśli mówią, że walczą o najwyższe cele, to często oszukują, gdyż główny cel to nie spaść poniżej prezentowanego poziomu.
Może jednak, gdyby UEFA wprowadziła przepisy finansowania fair-play, o których tak głośno się mówi, nagle okazałoby się, że Arsenal jest najlepszy w Europie? Nasuwa się ważne pytanie – skąd przyzwolenie, żeby Barcelona, Chelsea i Manchester wydawały tak duże pieniądze? Ano stąd, że kibice lubią takie kosmiczne twory i lubują się w gatunku futbolu skupionym trochę na mamieniu i oszukiwaniu. Czują się lepsi, więcej warci, gdy mogą oglądać w jednym klubie takich zawodników Jak Benzema, Ronaldo czy Bale. Niestety w ten sposób przetrwają na szczycie 2-3 lata. I jaki wyjdzie tego rachunek? Będą na minusie, przecież nie od dziś wiadomo, ze Real ma spore długi, tylko pożycza pieniądze od sponsorów, którzy stale umarzają należności. Przełóżmy to na życie. Ktoś tam zarabia w Polsce 12 tysięcy, czyli bardzo dobre pieniądze. Inny zarabia mniej, ale ma więcej, bo ktoś go lubi, to mu da za darmo. To już nawet nie jest sponsoring, tylko zwykły mecenat i spełnienia zachcianek ekscentrycznych bogaczy.
Maciej Szczęsny