Między selekcjonerem, a zawodnikami brakuje równowagi

miedzy-selekcjonerem-a-zawodnikami-brakuje-rownowagi-sportowyring-com

miedzy-selekcjonerem-a-zawodnikami-brakuje-rownowagi-sportowyring-com

Brak odpowiedniej równowagi między związkiem, trenerami i zawodnikami to element charakterystyczny nie tylko dla trenera Nawałki. To problem, który zaczął się nawarstwiać jeszcze długo przed Fornalikiem – pisze na swoim blogu Maciej Szczęsny, ambasador portalu SportowyRing.com.

Dziwi mnie brak paru piłkarzy w kadrze. Jesteśmy za ubożuchni w graczy dobrze wyszkolonych pod względami technicznymi czy taktycznymi, by kogoś odstawiać na przykład dlatego, że zagrał słabo. Z drugiej strony: kiedy czytam o Eugenie Polanskim, że się zasłaniał Indiami przed przyjazdem na zgrupowanie przed meczem z Niemcami..

Z drugiej strony wyobrażam sobie, że gdyby Polanski bardzo, bardzo chciał zagrać w reprezentacji, to załatwiłby sprawę w klubie. Nie powinno być problemu, zwłaszcza dlatego, że z Polską zagrali Niemcy. Musieliby się wyjątkowo nieładnie zachować. Takie rzeczy prędzej czy później wychodzą i komuś jest wstyd. Trener reprezentacji Polski musi być stuprocentowym facetem. Gościem przekonanym co do swoich decyzji. Jego wizerunek powinien ukazywać, że jest absolutnie przekonany do zasad, jakie nakreślił co do współpracy z zespołem.

Pod tym względem wzorem był Leo Beenhakker. Potrafił być surowy, ale nie sprawiało mu też problemów okazanie komuś ciepła czy serdeczności. Umiał zjednać sobie człowieka, z którym miał konflikt oraz całą drużynę. Mariusz Lewandowski został kiedyś zdjęty w 31. minucie meczu z Kazachstanem (7 października 2006 wygraliśmy 1:0 po golu Euzebiusza Smolarka – przyp. MK). Strasznie mu się to nie spodobało. Rzucał mięsem, a potem nie podał ręki. Czuł się upokorzony. Dziennikarze pisali, że ktoś z tej sytuacji musi wyjść totalnie przegrany. Albo nie będzie Lewego, albo selekcjonera. Beenhakker na konferencji prasowej nie udawał, że zajścia nie było. Przyznał, że to nieprofesjonalne zachowanie i już. A potem wyjaśnił sprawę z samym piłkarzem, w cztery oczy. Może się kłócili, może ktoś dostał w paszczę, ale ze spotkania wyszli przytuleni. Kolejny mecz Lewy grał od pierwszej minuty. Występ zaliczył fenomenalny.

Trener powinien być też psychologiem. Chociaż u nas dysproporcje są bardzo duże. Jak się spotykają zawodnicy z Ekstraklasy i Premier League, to ci z Polski mają prawo myśleć, że są ubogimi krewnymi. Ciężko o integrację – syty głodnego nie zrozumie. Joachim Löw nie ma tego problemu.

Wydaje mi się, że umiem ocenić, kto dobrze gra, a kto nie. Widzę, że w drużynie nie ma takich ludzi jak: Damien Perquis, Ludovic Obraniak czy Eugen Polanski. Są za to inne „asy”. Nie będę ich wymieniał, żeby komuś krzywdy nie robić, ale po prostu nie rozumiem postępowania Nawałki. Szósty garnitur to mogą wystawić Niemcy. Löw ma duży luksus prowadzenia reprezentacji. Jeśli jednak nie możesz mieszkać w 20-pokojowej willi, a masz M3, to nie niszczysz sobie jednego pomieszczenia. Oczywiście, trener nie może być klientem zawodnika. Brakuje równowagi w relacjach między selekcjonerem a zawodnikami i między selekcjonerem a związkiem. Ten problem nie dotyczy tylko Nawałki. Żeby było jasne: dotyczyło sięgającego dalej okresu niż kadencja Waldemara Fornalika.

Mam wrażenie, że i Waldek był pod pewnym pręgierzem ze strony PZPN; że Adam też jest. Odbiór społeczny wygląda tak, że Fornalik nigdy nie był pewny miejsca pracy. W przypadku obecnego selekcjonera związek rozłożył parasol. Ale to też jest symptom daleko idącej zależności trenera względem federacji. Może idącej wręcz za daleko.

Maciej Szczęsny