Dziekanowski: Królem strzelców Premier League będzie Diego Costa

Kwota ponad pięciu miliardów funtów, na którą opiewa nowy kontrakt za prawa do transmisji telewizyjnych Premier League, nie robi na mnie specjalnego wrażenia. Albo inaczej – jako osoba mieszkająca w Polsce, bardziej interesuje mnie, kiedy nasza liga osiągnie podobną wartość. Tyle że nie wiem, czy dożyję takiej chwili. Biorąc pod uwagę, jakich transferów dokonują angielskie kluby i jakimi pieniędzmi na co dzień obracają, jakiekolwiek rekordy przestają dziwić. Premier League jest obecnie po prostu topową ligą, a w innych krajach – w tym w Polsce – o podobnych kwotach można sobie na razie jedynie pomarzyć.

Już teraz kluby nawet z dołu Premier League mogą pozwolić sobie na zatrudnienie prawie każdego zawodnika, który przyjdzie im na myśl – obojętnie, z jakiej ligi. Nowa umowa telewizyjna z pewnością pomoże składać jeszcze bardziej kuszące propozycje gwiazdom La Liga czy Serie A. Jest też jednak druga strona medalu: tak naprawdę od kilku lat Anglicy nie myślą o tym, aby wychowywać w swoich akademiach nowe gwiazdy. Wolą bowiem kupować ukształtowanych już zawodników, co jest o wiele krótszą drogą do zbudowania mocnych drużyn. Na Wyspach Brytyjskich są znakomite szkółki piłkarskie, ale nie ma w nich obecnie ciśnienia na wytrenowanie młodych zawodników, którzy w przyszłości stanowiliby o obliczu swoich drużyn.

Wracając do bieżących wydarzeń sportowych – w Premier League za nami już dwie trzecie sezonu i wydaje się, że na szczycie tabeli sprawa jest jasna. Ale… nie do końca. Ostatnia kolejka pokazała bowiem, że Chelsea będzie jeszcze gubić punkty, co daje nadzieje ekipie City na doścignięcie lidera. Jeszcze ciekawiej zapowiada się walka o trzecie miejsce, które daje prawo gry w fazie grupowej Lidze Mistrzów. Różnice między Arsenalem, Manchesterem United, Southampton, Liverpoolem oraz Tottenhamem są na razie minimalne i kolejność między tymi zespołami będzie się zapewne zmieniać co kolejkę. Każda z tych drużyn dysponuje świetnymi piłkarzami i pytanie tylko, kto jak trafi z formą w tej ostatniej części sezonu.

Osobiście, najbardziej chciałbym, aby z wymienionego wcześniej grona to „Kanonierzy” mieli na finiszu najwięcej powodów do radości. Przede wszystkim ze względu na osobę Wojciecha Szczęsnego. Zawsze przyjemnie jest, gdy polscy piłkarze znajdują się w zespołach, które zajmują najwyższe lokaty. Podobnie jak lubimy oglądać Roberta Lewandowskiego w Bayernie czy Grzegorza Krychowiaka w Sevilli, tak samo fajnie jest mieć świadomość, że mamy rodaka w czubie Premier League. Od razu sami rośniemy od tego tutaj na miejscu, w Polsce.

W najbliższej kolejce szlagierem numer jeden będzie jednak spotkanie Liverpool – City. Czyli z jednej strony wyraźnie rozpędzeni „The Reds” (ostatnio sześć wygranych i remis), a z drugiej również będący na fali gracze „The Citizens”, którzy w poprzednich dwóch kolejkach zaaplikowali łącznie rywalom aż dziewięć goli. Poza tym, to starcie ubiegłorocznego mistrza i wicemistrza kraju. Liverpool po słabszym początku sezonu wciąż wierzy w ponowny awans do Ligi Mistrzów, a City nie przestaje marzyć o obronie tytułu. Szykuje się znakomite widowisko, w którym typuję remis. Bramkowy, rzecz jasna, patrząc na ofensywny potencjał obu ekip.

A skoro już o golach mowa – bardzo ciekawie zapowiada się również rywalizacja o tytuł króla strzelców pomiędzy Sergio Aguero i Diego Costą. Obaj na razie zgromadzili po 17 trafień i z pewnością na tym nie poprzestaną. Zwłaszcza że mogą liczyć na wspaniałe asysty ze strony kolegów. W tym pojedynku nieco więcej szans daję Brazylijczykowi z hiszpańskim paszportem, choć jest to jego dopiero pierwszy sezon na angielskich boiskach. Od samego początku Costa spisuje się jednak wybornie w Premier League i gwarantuje Chelsea skuteczność, której czasem brakowało tej drużynie w poprzednich latach.