Szczęsny: rok Lewandowskiego i reprezentacji

szczesny-rok-lewandowskiego-i-reprezentacji-sportowyring-com

Rok 2015 był w naszej piłce czasem Roberta Lewandowskiego i reprezentacji Polski. Mam nadzieję, że kolejny też będzie do nich należał.

Kilka miesięcy temu tłumaczyłem, dlaczego jestem święcie przekonany, że Robert w przyszłym sezonie zagra w Realu Madryt. Byłem pierwszy, mówiłem o tym zanim zaczęli mówić wszyscy, chociaż nic na ten temat nie wiedziałem. I nadal nie wiem, bo nie rozmawiałem o tym z Czarkiem Kucharskim. Ale jestem przekonany, że Real położy dowolne pieniądze na stół, żeby wyciągnąć „Lewego” z Bayernu. Wiem, że w Monachium twierdzą, że Robert nie jest na sprzedaż. Ale moim zdaniem do transferu jednak dojdzie. I dobrze. Cały czas przypominam sobie bramki Roberta z Zagrzebia, gdzie Bayern w ostatniej kolejce Ligi Mistrzów już nic nie musiał. Ale Lewandowski zdobył dwa gole i jego zespół wygrał 2:0. Przy pierwszym trafieniu pięknie wyprzedził stopera i uderzył głową. To jest kawał takiego zbója, że wart jest każdej gotówki.

Jeśli chodzi o „Lewego”, to jestem coraz bardziej sfiksowany. Widząc, jakim pazernym jest napadziorem, ale pazernym w znaczeniu absolutnie pozytywnym, jestem przekonany, że choć już osiągnął niebotyczny poziom, to zajdzie jeszcze wyżej. To będzie gwiazda formatu Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo. On w 2015 roku był w trójce najlepszych piłkarzy świata. A że nie znalazł się w trójce nominowanych do Złotej Piłki? To wynika z marketingu, z tego, że jest tylko Polakiem, że gra w Bayernie, a nie w Barcelonie albo Realu. Po prostu przegrał z układem biznesowo-geograficznym.

Jestem zbudowany też „Lewym” w odsłonie reprezentacyjnej i całą naszą kadrą. Tym, że ona tak bardzo serio rozegrała dwa ostatnie mecze w roku. Towarzyskie spotkania z Islandią i Czechami już po awansie na Euro 2016 były naprawdę bardzo dobre. Bardzo podoba mi się praca Adama Nawałki. Szybko zdiagnozował problemy kadry i wpadł na to, co trzeba zrobić, żeby osiągnąć efekt nowej miotły. Wiem, że jest dzisiaj innym człowiekiem, innym trenerem niż 15 lat temu, kiedy miałem z nim do czynienia w Wiśle Kraków. To człowiek pewny siebie, stanowczy, ale nie autokrata. Ma czas na rozmowę z piłkarzami. Oni nie traktują go jak brata-łaty, ale mu ufają. Słyszałem, że kiedy niedawno podpadł Kapustka, to pierwszą rzeczą jaką zrobił było zatelefonowanie do trenera. Czyli wiedział, że będzie z kim i o czym gadać. I że jest w reprezentacji bardzo zdrowo. Tak pełen nadziei jeśli chodzi o kadrę to nie byłem od 1974 roku.

Szkoda, że na miarę oczekiwań ciągle nie spisują się nasze kluby. Liga Mistrzów wciąż jest dla nas nieosiągalna, w Lidze Europy mieliśmy dwa zespoły w fazie grupowej, ale przecież one nie zagrały nawet jednego meczu wartego zapamiętania. Bo chociaż zwycięstwo Lecha na wyjeździe z Fiorentiną jest wynikiem, jaki trzeba docenić, to było przypadkowe, Lech nie grał tam w piłkę.

Generalnie z tego, jaki był dla naszej piłki rok 2015 możemy być zadowoleni. I możemy mieć nadzieję, że 2016 będzie jeszcze lepszy.

Maciej Szczęsny