Szczęsny: Milik? Kawał boiskowego zbója

szczesny-milik-kawal-boiskowego-zboja-sportowyring-com

Oglądając kolejne mecze reprezentacji Polski bacznie obserwuję Arka Milika. To chłopak, który młodo wyjechał i który miał taki moment, że mu się zacięło. Otrząsnął się w bardzo krótkim czasie. Otrząsnął się – choć nie wiem czy on to tak odczytuje, nie wiem czy to do końca prawda – dzięki trochę niespodziewanym powołaniom do kadry i trochę niespodziewanym występom. Otrząsnął się cudownie, wszystko co dobre umiał przenieść z reprezentacji do klubu. I z chłopaka, któremu strzelba się zacięła, który wydawało się, że przepadnie, stał się wzorem dla innych młodych zawodników.

W silnej lidze holenderskiej strzela dużo bramek. Nie zdobywa ich tak, jak w Barcelonie robią to niektórzy koledzy Messiego, czyli nie dostawia stopy 30 centymetrów od linii bramkowej. On bardzo dużo się nauczył. Świetnie gra ciałem. Wyróżniał się tym już kiedy w Górniku Zabrze był na początku swej piłkarskiej drogi. Wtedy był jeszcze „Misterem Nobody”, wydawało się, że ostra, zadziorna gra takiego nieopierzonego napadziora będzie tępiona i przez obrońców, i przez sędziów, że będzie się na niego patrzyło jak na boiskowego łobuza. A jednak on bardzo szybko zyskał w lidze szacunek. Wszyscy szybko zrozumieli, że zderzyć się z Milikiem nie jest przyjemnie. To nie jest facet, który wali po gnatach, on walczy o piłkę. W grze ciałem ma ten sam zmysł, co Robert Lewandowski. Nie twierdzę, że aż tak rozwinięty, ale go ma.

Jak dzisiaj powiem o Miliku „kawał boiskowego zbója”, to powiem to z podziwem, z szacunkiem. On sobie nie daje w kaszę dmuchać. Wie, że za darmo nikt nie pozwala strzelać bramek, że trzeba sobie zapracować na to, żeby mieć dobrą pozycję, że przyjmiesz piłkę, jak najpierw sobie ustawisz obrońcę. Wie, jakie są priorytety, nieźle to realizuje i cały czas ma młodzieńczą fantazję, więc od czasu do czasu kopnie w stronę bramki z takiej pozycji, co to nigdy bym się nie spodziewał, że komuś to może przyjść do głowy. No i jak przystawia nogę do piłki, to przystawia pięciokilogramowy młoteczek. Ten chłopak w pełni zasługuje na to, co ma albo nawet na więcej.

Czy w jakiejkolwiek sferze traci na tym, że jest napastnik z Polski lepszy od niego? Czy będąc w cieniu Lewandowskiego Milik traci marketingowo? „Lewy” funkcjonuje na innym rynku. Mówię tu o reklamach, o możliwości zarabiania poza boiskiem. Jestem przekonany, że ktokolwiek, kto sprzedaje swoje towary na rynku niemieckim proponując „Lewemu” reklamę nie może podejść do niego z kwotą mniejszą niż 1,5 mln euro za powiedzmy półroczny kontrakt. Do Milika ktoś, kto chce zrobić reklamę na rynek holenderski przyjdzie, proponując mu pewnie nie więcej niż 200 tys. euro. Z „Lewym” można robić reklamy na cały świat, z Milikiem nie, to zupełnie różne marki.

Nie wiem, jak wyglądają kontrakty reklamowe Arka i mało mnie to interesuje. Życzę mu jak najlepiej, ale na pewno propozycje jakie dostaje są dalece różne od tych, które otrzymuje Lewandowski. I nie wolno tu patrzeć tak, że Arek coś na istnieniu Roberta traci. To są po prostu zupełnie różne byty.

Kluczowa różnica między nimi jest taka, że za „Lewym” stoją lata funkcjonowania. Nie tylko strzelania bramek, ale funkcjonowania jako piłkarza, człowieka, kapitana, reprezentanta, faceta itd. I funkcjonowania jego sztabu. Uważam, że wielki jest wpływ Czarka Kucharskiego na to, kim i jaki jest Robert. Tu była praca nad tym, żeby „Lewy” robił postępy, żeby mu się śrubka nie odkręcała, nawet jeśli takiej skłonności chłopak nie miał. Przecież to Kucharski mówił: „utrzymuj kontakty ze wszystkimi piłkarzami Borussii, nie wyróżniaj Polaków, bo się zamkniesz w getcie”. To może brzmi nieprzyjemnie, ale moim zdaniem Czarek miał rację. Sam wiedział czym jest bycie na obczyźnie, wiedział, że jeśli chcesz być uwzględniany globalnie, to nie możesz się zamykać. Ludzie, którymi się otaczasz mogą ci wiele powiedzieć, wskazać, pomóc przejść długą i trudną drogę. Milik jeszcze nie ma za sobą takiej drogi.

A różnice między nim i Lewandowskim na boisku? Zawsze problemem jest jednonożność. Nawet dla bramkarza. Fajnie by było, gdyby Milik miał obie nogi tak samo sprawne, ale wolę, żeby miał jedną bardzo dobrą niż dwie bardzo średnie. Jeśli chodzi o dążenie do ideału – tak powinien ćwiczyć. Jednak teraz już trochę za późno. Jak się do dzisiaj nie przekonał, to już nie wyćwiczy prawej nogi tak, jak zrobiłby to, gdyby zaczął w wieku siedmiu czy dziewięciu lat.

Mimo to przyznaję, że kiedy widziałem Arka na początku jego przygody z piłką, kiedy obserwowałem, jak robi przyspieszoną karierę w Górniku i kiedy byłem pełen podziwu dla młodziana, to i tak sądziłem, że jego skuteczność bierze się głównie z tego, że jest nieobliczalny. A gdy nie radził sobie po wyjeździe z Polski, to nie spodziewałem się, że podniesie się tak szybko i tak pięknie. Teraz wiem, że stać go na jeszcze dużo więcej. Zwłaszcza, że w osobie Lewandowskiego ma wzór, dowód, ile można zdziałać.

Maciej Szczęsny